Jakąś ironią jest, że coś co określamy mianem “auta” czy “samochodu” nie potrafi samo jeździć (podobnie jest z samolotem, ale to raczej kwestia formy w języku polskim, w przeciwieństwie do międzynarodowego określenia automobilu).
Ostatnio wpadłem na artykuł o kolejnych postępach w pracy nad nauczeniem aut samodzielności: Audi widmo nabiera kolorów.
Artykuł, czy raczej sam fakt, niezbyt odkrywczy, ale ciekawy. Niestety komentarze tradycyjnie są bardzo… kolorowe.
Choć sprowadzają się do tego, że przeterminowany GPS wpędzi te auta do stawu. Załatwione, nic nie zastąpi człowieka. Wpisujcie miasta!
Aż ziewać by się chciało, gdyby nie ilość i powszechność tak krótkowzrocznych komentarzy. Dla mnie perspektywa robotyzacji jest oczywistością tak oczywistą jak to, że lód w słońcu topnieje a dysk twardy jest zawsze za mały. Skąd się zatem biorą forumowi nay-sayers, w dodatku w każdym temacie i w dużych ilościach?
Czy to jest nasza polska cecha? Chrześcijańska? Zachodnia? Czegoś nie było w Biblii, konstytucji ojców-założycieli, lub w tradycji naszych własnych ojców, więc to nie istnieje i nie zaistnieje? Oczywiście używamy komórek, internetu, jakiś komputer na końcu świata przysyła nam sms-a przypominającego o wydarzeniu z google calendar, ale to przecież nie znaczy że postęp galopuje na naszych oczach..? Po prostu to pojawiło się nagle samo z siebie i już tak zostało. A wcześniejsze telefony, radia, pagery, telefony satelitarne – one też były chorymi pomysłami przez cały okres developmentu, testów i uczenia się na błędach?
Dlaczego nasz dziadek który powiedziałby swoim kolegom w podstawówce że jego wnuki będą mogły nie tylko za darmo czytać gazety z całego świata w sekundę po ich opublikowaniu, ale będą też mogły w każdej chwili napisać i opublikować swoje artykuły, zdjęcia, przemyślenia, i udostępnić je jednym gestem miliardom ludzi – dlaczego ten dziadek byłby przez kumpli wyśmiany lub oblany dla jaj atramentem?
(a propos miliardów – zastanawiam się kim jest ta druga – oprócz mnie – osoba, która wg statystyk codziennie czyta mojego bloga?)
Jest wiele tematów, dla mnie oczywistych, a które ku mojemu zdumieniu nie są oczywiste dla mojego otoczenia (niekoniecznie najbliższego, ale generalnie z tej planety):
Globalizacja, unifikacja i drastyczna redukcja ilości języków którymi porozumiewać się będą nasze pra-prawnuki (przy zachowaniu dużej liczby środowiskowych slangów, jednak wewnątrz wspólnej całości), powszechne modyfikacje genetyczne, klonowanie i projektowanie “sztucznego” życia, kontrola klimatu, eliminacja (czy też “zużycie się”) zarówno wszelkich religii jak i wojen, sztuczna inteligencja mądrzejsza od człowieka (i która go zastąpi w toku przewrotnie konsekwentnej ewolucji), są dla mnie tak samo nieuniknione (a dla wielu tak samo niedorzeczne) jak utrata przez Google dominującej pozycji na rynku wyszukiwarek.
Wake up, people! Czy nikt nie widzi ciągłości naszego rozwoju i – nade wszystko – jego kształtu i tendencji?
Uff, udało się wypocić kolejny wpis w tym półroczu. Zawsze lubiłem czerwiec.